Discussion:
Bandycka i ubecka kurwa
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
u2
2018-01-09 23:00:10 UTC
Permalink
https://warszawskagazeta.pl/historia/item/4644-izrael-ajzenman-dla-polakow-bandyta-dla-zydow-bohater

W latach 80. (sic!) Ajzenaman i jego bandę wspominał w "Kalendarzu
Żydowskim" Szymon Datner. Nie napisał co prawda, jako to bandyci
Ajzemana likwidowali „faszystów” w Drzewicy, ale sprytnie zamienił ich
rabunkowe napady na akcje bojowe. Wykazał się iście literackim talentem,
bowiem owe "akcje bojowe" w ogóle nie miały miejsca.

Zbrodnia

Wieczorem 22 stycznia 1943r. do Drzewicy pod Opocznem wkroczył oddział
Gwardii Ludowej, który sam siebie nazwał "Lwami". Jak oświadczyli jego
członkowie - w celu „oczyszczenia terenu z faszystowskich band”. W
miasteczku żadnych "polskich faszystów" nie było. Jak w większości
polskich miast i wsi mieszkali tam natomiast działacze ruchu narodowego,
członkowie podziemnych organizacji patriotycznych i przedwojennych
organizacji katolickich. Oświadczenie o celu "wizyty" było kłamstwem i
przykrywką dla pospolitego bandytyzmu uprawianego przez ów oddział.
Lewaccy bandyci przyszli z gotowym wykazem osób do zamordowania.

Napastnicy mieli dokładny plan. Zaczęli od fabryki zastawy stołowej
Gerlach. Najpierw dopadli jej właściciela Augusta Kobylańskiego. Aż do
tej nocy udawało mu się jakoś prowadzić swą fabrykę. Według Gwardii
Ludowej nie miał prawa żyć. Jego winy? Był działaczem Stronnictwa
Narodowego i żołnierzem NOW-AK. Napastnicy zmusili go do otwarcia kasy,
obrabowali ją doszczętnie a jego samego zamordowali. Zabili także
czterech urzędników i trzech robotników fabrycznych. Skończywszy dzieło
mordu, doszczętnie ograbili mieszkanie Kobylańskiego. Tej nocy z rąk
gwardzistów zginęli kolejno - miejscowy aptekarz i przedwojenny działacz
Akcji Katolickiej - Stanisław Makomaski oraz żołnierze Narodowych Sił
Zbrojnych: Józef Staszewski, Edward, bracia Stanisław i Józef
Suskiewiczowie oraz Józef Pierściński. Lewacy nie chcąc sprawiać za dużo
hałasu wystrzałami, części swoich ofiar po prostu rozbili głowy kolbami
karabinów. W czasie, gdy gwardziści mordowali miejscową inteligencję i
żołnierzy podziemia, część ich bandy napadła na plebanię. Grupą tą
dowodziła kobieta - Zofia Jamajka. Podkomendni Jamajki nie znaleźli
miejscowego kapłana - ks. Józefa Pawlika, inaczej powiększyłby on bez
wątpienia liczbę ofiar tamtej nocy. Tymczasem czas płynął, a lewacy nie
mogli sobie pozwolić na zbyt długą obecność w miasteczku. W końcu,
dowódca tej pacyfikacji - Izrael Ajzenman dał rozkaz odwrotu. Po
gwardzistach pozostały obrabowane domy i zwłoki niewinnych Polaków.
Ciała zabitych były zmasakrowane tak bardzo, że aby je pochować,
sąsiedzi najpierw zawijali je w całuny, dopiero potem wkładali do trumien.

Rzecz jasna - nic nie było tu przypadkiem. Ani wybór ofiar, ani sposób
napadu, ani nazwiska nim dowodzących. Tak się składa, że zarówno Zofia
Jamajka jak i Izrael Ajzeman byli żydami. Mord, jakiego dokonała ich
banda, został opisany w niepodległościowej prasie podziemnej, przez co
stał się wśród Polaków na tyle głośny, że doszło do zmiany dowództwa i
nazwy oddziału z „Lwy” na Ludwika Waryńskiego. Pod taką nazwą figuruje
dziś w źródłach historycznych.

Wiatr ze Wschodu

O zbrodni nie zapomniało oczywiście NSZ, także operujące w tej okolicy.
Warto w tym miejscu w kilku zdaniach nakreślić sytuację. Rzecz jasna w
czasie okupacji w polskich lasach najwięcej było oddziałów patriotycznej
partyzantki, ale nie tylko. Okres okupacji był wymarzonym czasem dla
zwykłych band, a także - organizacji lewicowych, często zresztą
uprawiających pospolity bandytyzm. Zima 1942-1943 była dla nich
szczególnie ważna - ona pokonała w ZSRR armię Hitlera, zamarzającą
właśnie pod Stalingradem. W styczniu 1943 r. Stalin wezwał na Kreml
czołową polską komunistkę, zafascynowaną nim Wandę Wasilewską i
oznajmił, że sytuacja dojrzała do decydującego konfliktu pomiędzy ZSRR a
rządem londyńskim i że w związku z tym Wasilewską a wraz z nią -
komunistów - czekają specjalne zadania. Komunistyczne bandy, działające
jako oddziały partyzanckie, nabrały "wiatru w żagle". Na przełomie 1942
i 1943 r. komunistyczne oddziały „partyzantki” zwiększyły aktywność,
głównie mordując działaczy polskiego podziemia patriotycznego albo
przeprowadzając akcje, w których ofiarami była głównie ludność cywilna,
jak np. podczas wykolejenia przez oddział Wrony pociągu pod Kraśnikiem,
gdzie ofiarami byli wyłącznie Polacy. Rzecz jasna musiało się to spotkać
z reakcją patriotycznego podziemia polskiego, które nie mogło tolerować
bandyckich napadów na ludność cywilną ani mordowania własnych żołnierzy.
Stąd też zwalczało grupy pokroju Lwów alias Ludwików Waryńskich.

Sąd i kara

Tak było np. właśnie w przypadku oddziału Ajzenmana. Jeśli chodzi o ten
konkretny oddział, to na początku stycznia 1943 r. zaostrzył się w nim
wewnętrzny podział, a Ajzenman został pozbawiony dowództwa przez
niejakiego „Siemiona”. Władzę odzyskał dzięki wsparciu radomskiej PPR i
„krwawej konfrontacji”. Wzięcie się bandytów za łby spowodowało jednak,
że pod komendą Ajzenmana zostało już tylko 10 ludzi. Nie przeszkodziło
im to dokonywać dalszych napadów rabunkowych na ludność polską. Sprawą
bandytyzmu GL postanowiło się więc zająć NSZ. Na specjalnej odprawie,
która odbyła się 2 lipca 1943 r. podjęto decyzję o utworzeniu
specjalnego oddziału NSZ do ochrony ludności cywilnej przed
komunistycznymi bandami. Na jego czele stanął Józef Woźniak „Burza”,
nadzorował go kierownik Akcji Specjalnej ps. „Tom”. 22 lipca 1943 r.
NSZ-owcy otrzymali informację od zaprzyjaźnionego leśniczego, któremu
członkowie bandy Ajzenmana zapowiedzieli się z „wizytą” i zażądali
przygotowania im z tej okazji libacji. Oddział udał się do leśniczówki,
a po przybyciu dwóch bandytów Ajzenmana przedstawił się im jako oddział
GL z Lubelszczyzny i zażądał zaprowadzenia do dowódcy. Spotkanie
nastąpiło tego samego dnia pod Stefanowem. Bandyci od Ajzenmana bez
skrępowania przechwalali się swoimi „akcjami bojowymi”, spośród których
za najlepszą uznawali właśnie opisany wyżej mord w Drzewicy. Żołnierzom
NSZ, z których część straciła w Drzewicy swoich krewnych, ciężko było
tego słuchać. Szybko rozbroili ludowych bandytów i równie szybko
odprawili nad nimi sąd polowy. Wyrok mógł być tylko jeden - śmierć przez
rozstrzelanie. Został wykonany natychmiast.

Oczami mordercy

Oczywiście inaczej widział całą sprawę Ajzenman. Jak odnotował historyk
Leszek Żebrowski, w relacji pozostawionej w Żydowskim Instytucie
Historycznym napisał, że tamtego dnia grupa partyzantów GL narodowości
żydowskiej zginęła z rąk NSZ w sposób podstępny i bestialski. Nie
omieszkał też dodać, że w mordzie tym brali udział NSZ-owcy i Niemcy.
Rzecz jasna w relacji tej nie ma ani słowa prawdy, podobnie jak w
pozostawionych przez Ajzenmana opisach pacyfikacji Drzewicy. W opisie
znajdującym się w Archiwum Wojskowego Instytutu Historycznego, można
przeczytać bowiem: W lutym przez bandę enezecką [NSZ] zostało
zamordowanych trzech moich ludzi: K[u]ropatwa [Piotr Białek], Zając
[Maciej Wrzosek] i Lis [Antoni Węgorzewski] za trzy dni później grupa
moja opanowała miasto Drzewice, rozbroiła posterunek policji, opanowała
fabrykę Gerlacha, rozstrzeliła 7 głównych dowódców enezeckich:
Kobylański, główny inspektor enezecki w randze pułkownika, właściciel
fabryki Gerlacha, aptekarza, nauczyciela i innych takich dowódców
głównych, zostawiono pokwitowanie za współ pracę z okupantem. Wyrok
został wykonany przez oddział Julka GL.

To oczywiście same kłamstwa, poczynając od daty pacyfikacji (miała
miejsce w styczniu), poprzez jej „przyczyny”, na wykonawcach
skończywszy. Ofiary też nie były „dowódcami enezeckimi”, a i rzekome
ofiary z oddziału Ajzenmana nie zginęły wcześniej, więc napaść nie była
żadną akcją odwetową. Ale po tych bredniach przyszedł czas na kolejne,
kolportowane przez środowiska żydowskie, dla których pospolity bandyta
Ajzenman to… bohater.

Żydowski podziw dla pospolitego mordercy

Na Zachodzie banda Ajzenamana występuje w roli największego na
terytorium jej działalności „oddziału partyzanckiego”. Jak podał Leszek
Żebrowski w Encyklopedia Judaica (tom 13, Jerusalem - New York 1971, s.
141) zamieszczona jest mapa do hasła Partisans, która obejmuje, z
oczywistych względów, tereny II RP i fragmenty terytorium Związku
Sowieckiego, czyli te, gdzie nasilenie akcji partyzanckich było
największe. Widnieje na niej oznaczenie terenu działania żydowskiego
oddziału Lions ("Lwy"), pod dowództwem Ajzenmana. Co więcej, to właśnie
oznaczenie trafiło także do legendy tej mapy, przez co bardziej utrwala
się czytelnikowi. Zresztą nie tylko wydawnictwa z Jerozolimy mają na tym
polu spore zasługi. Już w 1954 r. opis „mordu” na gwardzistach wysmażyła
Maria Turlejska - późniejsza ulubienica „Gazety Wyborczej”. Napisała
ona, że pod Stefanowem (gmina Studno, pow. opoczyński) reakcyjni oprawcy
wymordowali 7 gwardzistów (...). Gdy wieści o bratobójczych mordach
rozeszły się po kraju budząc wstręt i oburzenie na tych, którzy wydali
rozkazy mordowania lewicowców Polaków, zakazując jednocześnie
podnoszenia broni przeciw najeźdźcy, komendant AK, Bór-Komorowski,
hrabia, spotykający się z szefem warszawskiego Gestapo, Hahnem, na
towarzyskich wizytach (...) wydał 15 września 1943 r. rozkaz,
oznaczający wezwanie do nowych zbrodni. (...) Tak wyglądał plugawy
program działania polskiej reakcji przeciwko bohatersko walczącej
partyzantce GL (...). I chociaż w tych bredniach nie ma ani słowa
prawdy, zdarza się, że… są traktowane z całą powagą jako dowód na
„antysemityzm” polskiego podziemia! Poza nimi Leszek Żebrowski
przypomniał także zasługi, jakie na tym polu miał Stefan Krakowski. Ten
późniejszy dyrektor Yad Vashem, jeszcze jako historyk Żydowskiego
Instytutu Historycznego, w 1968 r. wysmażył w "Biuletynie Żydowskiego
Instytutu Historycznego" tekst, w którym opisał jako to oddział
dowodzony przez Ajzenmana (...) dokonał ataku na posterunek policji
niemieckiej w Drzewicy. Partyzanci zabili 7 hitlerowców, w tym
komendanta posterunku. Co ciekawe - Krakowski, płodząc ów tekst, jak
wynika z jego treści, oparł się na dokumentach, z których wynikało coś
dokładnie przeciwnego! Jeszcze później, bo już w latach 80. (sic!)
Ajzenaman i jego bandę wspominał w "Kalendarzu Żydowskim" Szymon Datner.
Nie napisał co prawda, jako to bandyci Ajzemana likwidowali „faszystów”
w Drzewnicy, ale sprytnie zamienił ich rabunkowe napady na akcje bojowe.
Wykazał się iście literackim talentem, bowiem owe "akcje bojowe" w ogóle
nie miały miejsca. Datner nie tylko stworzył bajkę o bohaterskich,
żydowskich partyzantach ale i legendę o ich cierpieniach nie tylko obław
niemieckich, ale i od ataków ze strony jednostek Narodowych Sił
Zbrojnych. I tak 22 lipca 1943 r. w lasach przysuskich została
napadnięta jedna z sekcji oddziału im. L. Waryńskiego. Zginęło
wymordowanych 7 gwardzistów. Nawet dziś wirtualny sztetl na swojej
stronie pisze o grupie 20 żydów, którzy po ucieczce z transportu z getta
w Opocznie do Treblinki, utworzyli oddział partyzancki „Lwy” dowodzony
przez Ajeznmana, który, przeprowadził „liczne akcje
sabotażowo-dywersyjne, w tym ataki na linię kolejową Opoczno-Końskie”. O
bandyckiej działalności „oddziału” ani słóweczka. Nie mówiąc już o
„dokonaniach” jego dowódcy. A te były niemałe.

Weteran przestępczego procederu

Po pierwsze Ajzenman chętnie i często zmieniał tożsamość. Można poczytać
o nim jako

Izraelu Ajzenmanie, Julianie Ajzenmanie, Julku Ajsenmanie, ps. „Julek”,
„Chytry”, „Lew” (w żydowskich encyklopediach holokaustu występuje zaś
jako Izrael Eisenman) od 1946 jako Julianie Kaniewskim, bowiem jak wielu
innych żydowskich komunistów, zmienił nazwisko na polsko brzmiące.

Zacznijmy jednak od początku. Urodził się 20 czerwca 1913 (według innych
źródeł - 20 maja 1914, chociaż sam po wojnie podawał fałszywy rok
urodzenia (1916) i równie fałszywe wykształcenie podstawowe) w Radomiu,
w biednej rodzinie żydowskiej. Był synem Henryka – kowala i Joli –
krawcowej. Był analfabetą, a następnie samoukiem. W młodości pracował
m.in. jako tragarz. Od 1930 członek Komunistycznego Związku Młodzieży
Polskiej, a od 1932 – Komunistycznej Partii Polski. Jeszcze przed wojną
kilkakrotnie był karany za kradzieże i napady rabunkowe.Wiadomo też, że
nawet w więzieniu udało mu się zarobić na karę - za znęcanie się nad
współwięźniem. Rzecz jasna po wojnie twierdził, że odsiadka spotykała go
za przynależność do KPP, która - to fakt - była wówczas zdelegalizowana.
Wojna uwolniła go z „paki”. Wydostawszy się we wrześniu 1939 r. z
więzienia w Radomiu podjął próbę zorganizowania w tym mieście rewkomu
(komitetu rewolucyjnego), licząc, że sojusznicza wobec Hitlera Armia
Czerwona dotrze aż do tego miasta. Tak się nie stało i Ajzenman trafił
do getta, gdzie… wrócił do swego złodziejskiego procederu. W 1942 r. za
zwykłą kradzież trafił do gettowego więzienia, którego funkcję pełniła
niezbyt dobrze pilnowana komórka. Tu jednak nie zawiedli towarzysze z
KPP, którzy uwolnili swego druha z pudła. Oczywiście sam zainteresowany
twierdził po wojnie, że uciekł „z gestapo”.

Bandyci z Gwardii Ludowej

Zarówno jemu, jak i jego towarzyszom nie w smak była ciężka praca za
kawałek chleba, nie wspominając już o dzieleniu niedoli z żydowskimi
braćmi, zamkniętymi w getcie. Jesienią 1942 r. postanowili więc utworzyć
„oddział partyzancki”. Była to oczywiście przykrywka dla zwykłej
bandyckiej działalności tej szajki; chodziło o to, żeby mogli się
nazywać partyzantami. W każdym razie uciekli z getta i rozpoczęli swój
bandycki proceder. Sam Ajzenman już jako „Julek” został zastępcą dowódcy
„grupy partyzanckiej Gwardii Ludowej” (GL) Zygmunta Banasiaka, na którym
zresztą wkrótce nadzorujący radomską GL (sic!) Antoni Grabowski wykonał
wyrok śmierci właśnie za bandytyzm. Zaraz potem na skutek konfliktu
rasowego w samym oddziale Ajzenman i jego żydowscy towarzysze oddzielili
się od reszty grupy i założyli własną szajkę. Żeby wzmocnić swoje
znaczenie „Julek” nadał sobie pseudonim „Lew” (w odróżnieniu od dowódcy
porzuconej przezeń grupy - Józefa Rogulskiego „Wilka”), a jego
podkomendni nazwali się „Lwami”. I tak powstał oddział GL „Lwy”.
Ajzenman (a za nim żydowscy „historycy”) wymyślał niestworzone historie
o „akcjach bojowych” Lwów, typu - W lasach Starachowickich [1944 r.]
zostaliśmy okrążeni przez 8 tysięcy esesmanów własne straty 6 zabitych
(...). 65 zabitych i 40 rannych esesmanów. Prawdą była napaść na
Drzewicę, którą „Julek” faktycznie dowodził osobiście. Ale o tym nie
zamierzał pisać. A już na pewno nie zamierzał pisać prawdy, np. że z
jego dziesięcioosobową bandą poradził sobie jeden oddział NSZ.

Bandycka i ubecka kariera

Po rozgromieniu Lwów, Ajzenaman początkowo uprawiał bandytyzm na własną
rękę (m.in. zamordował oficera AK), potem ponownie w szeregach GL i
Armii Ludowej, gdzie dosłużył się nawet stopnia porucznika. Dowodzone
przez niego grupy są odpowiedzialne za zamordowanie co najmniej
kilkudziesięciu żołnierzy podziemia niepodległościowego i cywilnych
mieszkańców kielecczyzny. „Julek”, używający wówczas pseudonimu
„Chytry”, koślawą polszczyzną wypisywał więc meldunki z tych mordów,
chwaląc się np. torturowaniem schwytanych żołnierzy podziemia przed ich
„rozwaleniem”. Ponieważ jego bandycka sława zataczała tak szerokie
kręgi, że zaniepokojenie jego działalnością wyrażali nawet komunistyczni
przełożeni, Ajzenman postanowił poszukać sobie mocniejszego zaplecza. I
takie znalazł. Jesienią 1944 podjął współpracę z sowiecką grupą
desantową NKWD „Nitra” jako jej „kierownik polityczny i terenowy”. Potem
było już „z górki”.

W 1945 r. został funkcjonariuszem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa
Publicznego (PUBP) w Końskich, następnie od 18 marca 1945 był w stopniu
porucznika komendantem ochrony Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa
Publicznego (WUBP) w Poznaniu (na stanowisku etatowym starszego
referenta Sekcji II Wydziału I WUBP). Ewidentnie sądził, że pod takim
parasolem wszystko będzie mu wolno. I poniekąd miał rację, tyle, że
nawet UB nie mogło, przynajmniej oficjalnie, tolerować takich jego
wyczynów, jak: usiłowanie gwałtu na nieletniej, nadużywania stanowiska
do celów prywatnych - czyli kontynuowania napadów, tym razem pod pozorem
rewizji UB, bicia przesłuchiwanych w czasie takich „wizyt”, czy
okradania osób faktycznie aresztowanych. UB wszczęło przeciwko niemu
wewnętrzne śledztwo. W jego trakcie wyszło na jaw, że w czasie okupacji
za zlikwidowanie „szeregu towarzyszy z oddziału partyzanckiego”, w tym
jednej kobiety oraz inne nadużycia, dorobił się wyroku śmierci także od
GL! Wyrok ten nie został wykonany, bo wydający go liczyli, że towarzysz
„Julek” się poprawi. Co ciekawe, również przełożeni z UB podkreślali w
raportach pisanych na potrzeby tego śledztwa, że Ajzenmnan był nie tylko
analfabetą, ale i człowiekiem zarozumiałym do tego stopnia, że sam
siebie wynagradzał za „partyzanckie zasługi”. Innymi słowy - najpierw je
wymyślał, potem - nagradzał.

Kapuś

W wyniku ubeckiego śledztwa już 1 listopada 1945 r. został
dyscyplinarnie zwolniony ze służby „za wykorzystywanie stanowiska
służbowego w celach prywatnych, bezprawne aresztowania osób, naruszenia
nietykalności cielesnej, kradzieże, podejrzenie popełnienia gwałtu na
nieletniej” i aresztowany. Trafił do mokotowskiego więzienia, wówczas
już pełnego polskich bohaterów, zatrzymywanych za działalność
patriotyczną. W więzieniu został konfidentem i jako taki donosił na
innych więźniów. Raporty składał nie byle komu, bo samemu Józefowi
Różańskiemu vel Józefowi Goldbergowi - znanemu z sadyzmu kierownikowi
Wydziału IV Samodzielnego MBP. Zresztą zwracając się do Różańskiego
powoływał się chętnie na... wspólne pochodzenie etniczne. Jego proces
przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie miał miejsce w 1946 r. i w
dniu 17 sierpnia nawet zakończył się wyrokiem skazującym, ale... nie
więzieniem. Sąd stwierdził bowiem, że przedwojenne cierpienia Ajzenmana
oraz jego wojenne wyczyny w rodzaju wykolejenia pociągów, 44 stoczonych
bitew i uwolnienia 80 więźniów są wystarczającymi przesłankami do tego,
by zawiesić mu zasądzone 3 lata więzienia na okres 5 lat. 26 sierpnia
1946 będąc jeszcze w więzieniu Ajzenman wysmażył do dyrektorów
Departamentów MBP Józefa Czaplickiego i Józefa Różańskiego do
Różańskiego kolejne pismo, w którym w zamian za zwolnienie, obiecywał
walkę "z hitleryzmem" aż do zwycięstwa. Podziałało. 13 września 1946 r.
wyszedł na wolność, a pół roku później, postanowieniem WSR w Warszawie o
amnestii z 26 marca 1947 darowano mu karę w całości. Po wyjściu z
więzienia zmienił nazwisko na Julian Kaniewski.

Julian Kaniewski

Jako Kaniewski kariery nie zrobił. Co prawda pracował w Polskim Radiu w
Warszawie, ale tylko do 1948 r. Potem zatrudnił się w Centralnym
Zarządzie Przemysłu Mięsnego jako szef ochrony rynku m.st. Warszawy (do
1950), później jako naczelnik wydziału ochrony w Głównym Urzędzie
Pomiaru Kraju (do 1952). Był wartownikiem w Polskiej Akademii Nauk (do
1954) oraz w Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowej w Lublinie jako
komendant okręgowy Służby Ochrony Kolei, od 1960 na stanowisku starszego
radcy. W 1960 r. został wydalony z PZPR za wykorzystywanie stanowiska
dla osiągania celów osobistych (łapówki), jednak już w 1962 r. został
ponownie przyjęty do partii. Zmarł w Lublinie 19 grudnia 1965 r.
Niestety nie wszędzie pamięć o nim została przechowana zgodnie z
faktami, jako o pospolitym przestępcy i mordercy Polaków. "Bohaterską"
legendę dorobili mu żydowscy "historycy". Cóż, widocznie z braku
prawdziwych, dla nich i pospolity bandyta może być bohaterem.

Źródła:

Leszek Żebrowski, "To nie była "wojna domowa" - jeden czerwony
życiorys", www. nsz.com.pl

LINKI DO ZDJEĆ:

Loading Image...

podpis:
Bitwa stalingradzka była przełomem na froncie wschodnim II wojny
światowej. Komunistycznym bandom w okupowanej Polsce dodała skrzydeł.

Loading Image...

podpis:

Kościół parafialny pw. św. Łukasza Ewangelisty w Drzewicy - niemy
świadek wyczynów bandy Ajzenamana.

Loading Image...

podpis:

Ruiny renesansowego zamku w Drzewicy.

http://solidarni2010.pl/3703-bohaterowie-czy-zdrajcy-9.html

podpis:

Izrael Ajzenman alias Julian Kaniewski

http://www.dws-xip.pl/PW/formacje/pw39.html

podpis”

„Lwy” Ajzenmana, czyli pospolici bandyci i mordercy Polaków.

Loading Image...

podpis:
Orzełek Gwardii Ludowej. Oczywiście bez korony. Czy z takim orzełkiem na
czapkach "partyzanci" Ajzenmana mordowali Polaków w Drzewicy?

Loading Image...

podpis:
Grób Józefa Rogulskiego "Wilka" - dowódcy oddziału GL, pozostającego w
konflikcie z Ajzenmanem. Nawiasem mówiąc - był pracownikiem fabryki
Gerlacha w Drzewicy - tej samej, której właściciela zamordowała banda
Ajzenmana.

http://www.dws-xip.pl/PW/formacje/pw39.html

podpis:

Oddział NSZ "Las 1", który 22 lipca 1943 r., wykonał akcję przeciwko GL
pod Stefanowem.

http://www.drzewica.pl/content/%E2%80%9Emord-w-drzewicy%E2%80%9D

podpis:
August Kobylański

Loading Image...

podpis:
Zabudowania radomskiego getta. W tamtejszym więzieniu za zwykłe
złodziejstwo został osadzony Ajzenman.

Loading Image...

podpis:

Żydzi z radomskiego getta.

https://www.google.pl/search?q=j%C3%B3zef+r%C3%B3%C5%BCa%C5%84ski&biw=1366&bih=657&source=lnms&tbm=isch&sa=X&sqi=2&ved=0ahUKEwjY_5vNjMbKAhXHiCwKHTirBT8Q_AUIBigB#imgrc=6xRSIn57gExGAM%3A

podpis:

Sadystyczny ubecki "śledź" Józef Różański (właśc. Józef Goldberg). To
jemu składał swoje raporty Ajzenman.

http://www.historia.uwazamrze.pl/artykul/858228

podpis:

Józef Czaplicki, dyrektor III i VII Dep. MBP - kolejny ubek, któremu
donosy na współwięźniów składał Ajzenman.

(zdjęcie 11/16 - łysy kolo ostatni w drugim rzędzie albo pierwszy w
trzecim)
--
General Skalski o zydach w UB :

"Rozanski, Zyd, kanalia najgorszego gatunku, razem z Brystigerowa,
Fejginami, to wszystko (...) nie byli ludzie."

prof. PAN Krzysztof Jasiewicz o zydach :

"Zydow gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, ze sa narodem
wybranym. Czuja sie oni upowaznieni do interpretowania wszystkiego,
takze doktryny katolickiej. Cokolwiek bysmy zrobili, i tak bedzie
poddane ich krytyce - za malo, ze zle, ze zbyt malo ofiarnie. W moim
najglebszym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Zydami, bo on do
niczego nie prowadzi... Ludzi, ktorzy uzywają slow 'antysemita',
'antysemicki', nalezy traktowac jak ludzi niegodnych debaty, ktorzy
usiluja niszczyc innych, gdy brakuje argumentow merytorycznych. To oni
tworza mowe nienawisci".
Irytujacy Irygator vel Karbonylek
2018-01-10 13:02:21 UTC
Permalink
Piękne baje pisali srulkowie:)

Kontynuuj czytanie narkive:
Loading...