Yeshua
2007-04-06 08:07:19 UTC
Na początku okupacji Warszawy w 1939 roku na ulicach miasta dokonywały
się akty terroru niemieckiego przeciwko ludności żydowskiej. Niemcy
dokonywali bezprawnych konfiskat mienia, przypadki bicia Żydów
spotykały się z entuzjazmem motłochu. Po pewnym czasie akty agresji
niemieckiej i towarzyszącej jej agresji polskiej ludności cywilnej na
przełomie 1939/40 roku nabrały charakteru fali pogromowej, jak określa
Izrael Gutman w pracy "Żydzi warszawscy 1939 - 1943".
2 stycznia 1940 r. Ch. Kapłan pisał: "W ostatnich dniach nie ustają
napaści na Żydów, w dziennym świetle, w publicznych miejscach. Okupant
przymyka oczy".
E. Ringelblum w pracy "Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej
wojny światowej. Uwagi i spostrzeżenia" pisze wręcz o polsko-
niemieckiej współpracy. Niemiecki rabunek był zwykle dokonywany przy
entuzjazmie polskiego tłumu, zaś po kradzieży do sklepów wdzierali się
Polacy - "gawiedź uliczna, która sklep taki oczyszczała do cna".
W czasie zimy 1939/40 napady Polaków i Niemców na Żydów stały się
powszechne. Ringelblum, sam będąc świadkiem i ofiarą ataków tak
opisywał ulice warszawskie codziennie będące widownią aktów terroru:
"Dla Niemców Żydzi w kapotach, z brodami, byli niezwykłą atrakcją.
Byli specjaliści, którzy zatrzymywali ortodoksyjnych Żydów i obcinali
im brody nożyczkami, częściej obrzynali brody nożami wraz z kawałkami
mięsa. Za przykładem Niemców poszła miejscowa łobuzeria, która
śmiechem i wyciem dodawała ducha niemieckim pobratymcom po nożu do
"kulturalnego" dzieła cywilizowania Żydów. Role były czasem
podzielone. Polak wyszukiwał brodacza, Niemiec zatrzymywał go, Polak
go przytrzymywał, podczas gdy Niemiec mu obcinał lub obrzynał brodę.
Za przykładem Niemców antysemici polscy zatrzymywali przechodniów
żydowskich i bili ich niemiłosiernie. W obawie przed "porządnymi"
Niemcami, którzy stawali czasem w obronie Żydów, chuliganeria musiała
w dzień ograniczyć swoje wyczyny. Wieczór za to był ich niepodzielną
domeną. Wtedy hulali bezkarnie. Były ulice, na których nie wolno się
było Żydowi pokazać, o ile nie chciał powrócić do domu pobity do krwi,
obrabowany z pieniędzy, a nawet z odzieży".
Ringelblum datuje nasilenie się ataków już na luty, jednak prawdziwy,
wielodniowy pogrom wybuchł w marcu 1940 roku. Zgodnie z wielowiekową
tradycją chrześcijańską, w dniu obchodzonej w milczeniu i smutku
śmierci Chrystusa, w Wielki Piątek 22 marca. Tłum dokonywał napadów na
sklepy żydowskie w wielu dzielnicach warszawskich. Pogrom prowadzony
był pod kierunkiem Niemców; Ringelblum opisując pogrom na ulicy
Grzybowskiej wymienia wśród polskiego tłumu niemieckich żołnierzy,
lotników strzelających na wiwat przy wtórze polskich okrzyków: "Niech
żyje wolna Polska bez Żydów".
Pogrom przypominał "Kristallnacht" - tłum wybijał szyby w żydowskich
sklepach, oznaczonych wcześniej gwiazdami Dawida, sklepy rabowano,
spotkanych po drodze Żydów bito do nieprzytomności. Pogrom trwał kilka
dni, w czasie których Niemcy nie interweniowali. Dokonał się w
zupełnej ciszy, Polska Podziemna milczała.
W "Kronice getta warszawskiego" Ringelblum daje taki obraz pogromu:
"Począwszy od piątku (22) marca do dzisiaj, czwartku 28 marca, miały
miejsce ekscesy przeciwko Żydom na wszystkich prawie ulicach
żydowskich, w szczególności zaś na ulicach graniczących z żydowskim
gettem, na Lesznie, Rymarskiej, Żabiej, placu Bankowym, Granicznej,
placu Żelaznej Bramy (onegdaj odbył się tam wiec, na którym wznoszono
antyżydowskie okrzyki) Grzybowskiej, Rynkowej, Żelaznej, Chłodnej,
Mazowieckiej i innych. Wszędzie ograbiono żydowskie sklepy (mówią, że
na Niecałej także polskie, nie słyszałem o takich wypadkach w innych
stronach). Rabowano kramy, wyłamywano największe żelazne sztaby. W
pierwszych dniach zadowalali się tłuczeniem szyb, potem zaczęli
rabować. Dziś grabili na Karmelickiej, Franciszkańskiej. Doszło tam do
formalnej bitwy między Żydami i chuliganami. Podobno został tam zabity
chrześcijanin".
Ludwik Landau w "Kronice lat wojny i okupacji" będącej zapisem
codziennych wydarzeń w Generalnym Gubernatorstwie relacjonuje pogrom
marcowy szczegółowo.
"Dnia 24 marca 1940 r. - Święta zaznaczyły się zwiększoną liczbą
wypadków napadów wyrostków w dzielnicy żydowskiej - napadów
połączonych z biciem noszących opaski przechodniów, ale mających jako
cel istotny po prostu rabunek.
Dnia 27 marca 1940 r. - Zajścia antyżydowskie nie skończyły się,
wczoraj, dziś znowu te same bandy w różnych okolicach miasta grabiły
sklepy. Bandzie zupełnie małych chłopców przewodził podobno jakiś
starszy młodzieniec, student czy coś w tym rodzaju. Niektórzy z
obserwatorów tych wypadków twierdzą, że widzieli w pobliżu auto
niemieckie, obserwujące przebieg awantur. Podobno organizatorem tych
band jest jakieś wyspecjalizowane w akcji antysemickiej stowarzyszenie
"Atak", zupełnie wyraźnie zresztą faworyzowane przez Niemców, jak
świadczą napisy na kolportowanych przez nie tabliczkach dla sklepów,
wzywających do bojkotowania Żydów.
Dnia 28 marca 1940 r. - Sprawa, która wysunęła się teraz w Warszawie
na plan pierwszy, to sprawa zajść antyżydowskich. Rozwinęły się one w
wielkich rozmiarach, tak że ludność żydowska żyje znów w strachu i w
głównych dzielnicach żydowskich boi się pokazywać na ulicy. Rabowane
są zwłaszcza sklepy - wybijane szyby, niszczone urządzenia, a przede
wszystkim grabione towary; ale obok nich ofiarą napadów padają i
mieszkania, tym częściej zaś przechodnie, którzy, rozpoznawani po
opaskach, są bici i obrabowywani. Wszystkiego tego dokonywają bandy
włóczące się po całym mieście, zarówno w dzielnicach żydowskich, jak i
w śródmieściu: na Franciszkańskiej, na Lesznie, na Marszałkowskiej, na
Powiślu, na Pradze. Bandy dochodzą do siły 500 ludzi, przeważnie
młodych wyrostków i różnych szumowin. Inscenizowanie tych zajść przez
Niemców staje się coraz wyraźniejsze. Powszechnie obserwowane jest
robienie przez Niemców, wcale się z tym nie kryjących, zdjęć
fotograficznych i filmowych; zdarza się, że z początku przyjeżdża auto
niemieckie, wychodzą z niego operatorzy filmowi i potem dopiero zjawia
się tłum rabusiów. Do udziału w akcji wzięto też polskich policjantów:
podobno w jakimś punkcie policjant kazał otworzyć zamknięty sklep, po
czym zwrócił się do czekającego tłumu, aby brać co się chce; w każdym
razie nie zdarzyło się, aby gdziekolwiek policja interweniowała. Tak
samo zresztą policja niemiecka przygląda się spokojnie akcji: tłum z
jakichś 500 osób, kierując się na Pragę, przeszedł spokojnie koło
pałacu Blanka, siedziby niemieckiego prezydenta Warszawy [...].
Wypadki te zresztą odbywają się nie tylko w Warszawie, ale i różnych
miastach prowincjonalnych.
Dnia 29 marca 1940 r. - Jeden ciąg wypadków - to zajścia
antyżydowskie. Trwają one dalej i przybierają coraz groźniejsze
rozmiary. Sklepy w dzielnicach żydowskich są porozbijane na miazgę -
tak że trudno się zorientować, że w ogóle w tym miejscu był sklep.
Jest wielu poranionych, są podobno i zabici - w każdym razie jest
zabity jakiś chłopiec-chrześcijanin z grupy napastników, ugodzony
kamieniem gdzieś na Franciszkańskiej czy Bonifraterskiej. Gmina
Żydowska była przez kilka godzin oblegana przez ogromny tłum, tak że
pracownicy gminy mogli wyjść z jej biur dopiero pod opieką żandarmów
niemieckich. Tak więc działanie Niemców jako obrońców Żydów przed
polską ludnością chrześcijańską już się zaczęło. Także w innych
miejscach były podobno wypadki wystąpień niemieckich przeciw bandom
przez nich samych zorganizowanym - wystąpień połączonych z
niemiłosiernym biciem. I te wystąpienia były fotografowane - jako
akcja Niemców w obronie ładu (policjanci polscy w paru, rzadkich
zresztą wypadkach, gdy chcieli interweniować, byli pobici przez
niemieckich policjantów, przeważnie co prawda policja okazywała dla
"pogromców Żydów" całą swą sympatię )".
Naoczny świadek pogromu wielkanocnego złożył po latach w Palestynie
zeznanie: "Pogrom dokonany na Żydach w Warszawie w dniach świąt
Pesach, trwał około 8 dni. Pogromu dokonał tłum chuliganów, którego
liczebność dochodziła do tysiąca. Na ulicach pojawili się nagle. Nikt
ich razem nie widział ani przedtem, ani potem. Byli to prawdopodobnie
lekkomyślni i nieodpowiedzialni młodzi ludzie, którzy zeszli się
specjalnie w tym celu ze wszystkich ulic miasta... W większości
wypadków działali sami, ale zdarzało się również, że niemieccy
żołnierze przyłączali się do tych ekscesów".
Pod datą 27 marca 1940 r. Ringelblum notuje: "Mówią, że wystąpiono
przeciwko smutnym wydarzeniom. W Krakowie wypadki te trwały cały
dzień. Interweniowano u dowódcy SS Krugera, i dzięki temu ukrócono
ekscesy. Aresztowano niejakiego Puławskiego, który miał pono coś
wspólnego z tymi zajściami".
W listopadzie 1940 roku Niemcy na trwałe powstrzymali możliwość
ponawiania się awantur ulicznych, warszawskie getto zostało zamknięte.
Kilka słów wyjaśnienia co politycznego kontekstu pogromu
wielkanocnego, bo istniał taki. Na przełomie września i października
sam Hitler wspominał o możliwości stworzenia niewielkiego, 8-10
milionowego państewka polskiego, tworu podobnego do czeskiego
protektoratu.
Niemieckie koła wojskowe w 1939 r. rozpoczęły rozmowy sondażowe w
sprawie utworzenia rządu. Rozmowy powyższe przeciągnęły się do
początku 1940 r. Sondaże przeprowadzono wśród znanych polityków
ludowych - Witosa, Rataja i konserwatystów - prof. Estreichera.
Rozmowy nic nie dały.
Na początku listopada 1939 r. Hitler zdecydował, że Rzesza zatrzyma
utworzoną 26 X 1939 r. Generalną Gubernię, a nie jak poprzednio
planowano tylko pozostawi GG w strefie wpływów niemieckich. Polskie
warstwy kierownicze miały być likwidowane.
Mimo tego jeszcze na początku 1940 r. niektóre koła polskie żywiły
złudzenia co możliwości porozumienia z Niemcami. O najpoważniejszej
próbie oferty kolaboracji pisze Antoni Dudek w biografii Bolesława
Piaseckiego.
W październiku 1939 r. w Warszawie powstała organizacja NOR - Narodowa
Organizacja Radykalna. Organizację tworzyły różne środowiska.
Przywódca NOR Andrzej Świetlicki i wielu innych jej członków
związanych było przed wojną z ONR-Falangą. Udział przywódcy ONR
Bolesława Piaseckiego w NOR jest prawdopodobny, choć nie został
całkowicie potwierdzony.
W NOR znaleźli się także przedwojenni sympatycy narodowego socjalizmu,
członkowie Polskiego Towarzystwa Kultury i Oświaty Robotniczej
"Pochodnia" - Erazm Samborski i Podgórski oraz germanofile - Władysław
Studnicki, Pułaski, Zygmunt Cybichowski i ksiądz Stanisław Trzeciak.
Program NOR znany jest w niewielkim stopniu - NOR uznawał straty ziem
zajętych przez Niemców (Pomorze, Poznańskie i Śląsk) za możliwe do
zaakceptowania, pod warunkiem uzyskania rekompensat na Wschodzie.
Polska miała utworzyć armię, która u boku Niemiec walczyć miała z
ZSRR. Funduszy potrzebnych na wystawienie armii i odbudowę przyszłego
państwa polskiego dostarczyć miała konfiskata mienia żydowskiego.
NOR korzystał z opieki niemieckich kół wojskowych, ale po likwidacji
wojskowej administracji na terenach okupowanych i przejęciu kontroli
przez Gestapo NOR musiał się czuć mniej pewnie.
Być może pogrom wielkanocny miał być próbą zdobycia wiarygodności u
Niemców. Próba ta całkowicie zawiodła, w kwietniu 1940 r. Hitler
zabronił niemieckiemu dowództwu mieszania się w problemy polityczne na
zajętych terenach. W marcu 1940 r, Hitler zalecał gubernatorowi
Frankowi poddanie Wschodu kontroli i utrzymania całkowitego spokoju, w
związku z sytuacją na Zachodzie. Te i wcześniejsze decyzje fuhrera co
do przyszłości GG całkowicie uniemożliwiały dalsze istnienie NOR.
Zajścia oczywiście musiały być uzgadniane z władzami niemieckimi, ale
byli to najwyraźniej niscy rangą funkcjonariusze. O tym, że wyższe
władze niemieckie zostały zaskoczone pogromem dowodzi sposób jego
zakończenia. W ostatnim dniu pogromu 29 marca 1940 r. Niemcy
rozpoczęli akcję AB, likwidacji polskiej elity. Przy tej okazji
dokonali aresztowań wśród przywódców NOR, Andrzej Świetlicki, Tadeusz
Lipkowski i Wojciech Kwasieborski zostali zamordowani w czerwcu 1940
r.
Najbardziej może absurdalnym epizodem związanym z historią NOR
była...próba wywołania kolejnego pogromu w Warszawie 5 lipca 1940 r.
NOR-owcy przeszli wtedy przez stolicę w pochodzie, wznosząc okrzyki:
"Precz z żydokomuną i Stalinem", "Niech żyje Hitler". Żydów bito i
rabowano sklepy.
Mord na przywódcach, masowe zbrodnie w Palmirach - nawet to nie
powstrzymało NOR przed kolejnymi ekscesami.
Cóż jednak stałoby się, gdyby Niemcy przyjęli ofertę NOR? Czy udałoby
się uaktywnić "oficjalnie", we współpracy z Niemcami zasobów polskiego
antysemityzmu? Na szczęście Adolf Hitler zwolnił nas z konieczności
zadawania sobie takich pytań.
Całą sprawę podsumował 21 czerwca 1940 r. "Biuletyn Informacyjny":
"Już w parę miesięcy po okupacji przez Niemców Warszawy pojawiły się
za strony niepoczytalnych jednostek społeczeństwa polskiego próby
nawiązania kontaktu z okupantem (akcja samodzielna Studnickiego,
tworzenie organizacji Radykalno - Narodowej - z Cybichowskim, ks.
Trzeciakiem, Podgórskim, mjr. Pułaskim, Świetlickim etc., tym ostatnim
poczynaniom patronowało jak wiadomo Gestapo). Byliśmy świadkami
wystąpień pogromowych antyżydowskich, wydawania ulotek etc. Od prawie
dwóch miesięcy - wszystko to ucichło i zamarło. Były jakieś
aresztowania wśród kierowników partii Radykalno - Narodowej. Jak się
zdaje - obie strony rozczarowały się do siebie".
Pewną wskazówką dla zrozumienia nastrojów okupacyjnej Polski są fakty
podane przez Jana Tomasza Grossa w artykule "Ten jest z Ojczyzny
mojej..". w "Aneksie" nr. 41/42 z roku 1986. Jan Karski wiosną 1940 r.
przebywał we Francji i złożył tam generałowi Sikorskiemu raport o
losie Żydów w kraju. Raport ten zawierał opinię, iż Niemcom udało się
znaleźć wąską platformę porozumienia "z dużą częścią polskiego
społeczeństwa" w kwestii postępowania wobec Żydów. Konkluzja ta była
tak szokująca, że sporządzając raport oficjalny dla aliantów rząd
sfałszował raport Karskiego. Uznano, że informacje o antysemickich
nastrojach w Polsce zaszkodzą polskim interesom.
25 września 1941 r. dowódca Armii Krajowej, generał Stefan Rowecki -
Grot meldował Londynowi: "Melduję, że wszystkie oświadczenia i
posunięcia Rządu i członków Rady Narodowej dotyczące Żydów w Polsce,
wywołują w Kraju jak najgorsze wrażenie i znakomicie ułatwiają
propagandę Rządowi nieprzychylną lub wrogą. Tak było z "Dniem
Żydowstwa" i przemówieniem Szwarcenberga, nominacją Liebermana i
życzeniami na żydowski nowy rok. Proszę przyjąć jako fakt zupełnie
realny, że przygniatająca większość kraju jest nastrojona antysemicko.
Nawet socjaliści nie są tu wyjątkiem. Różnice dotyczą tylko taktyki
postępowania. Zalecających naśladowanie metod niemieckich prawie nie
ma. Nawet tajne organizacje pozostające pod wpływem przedwojennych
aktywistów Klubów Demokratycznych lub Polskiej Partii Socjalistycznej,
akceptują postulat emigracji jako rozwiązanie problemu żydowskiego.
Jest to dla wszystkich równie oczywiste, jak, na przykład, konieczność
usunięcia z kraju Niemców... Antysemityzm jest obecnie postawą szeroko
rozpowszechnioną ".
Dnia 28 grudnia 1939 r. Ludwik Landau zapisał w swej "Kronice..." :
"Zajścia jakieś były w Częstochowie: gazeta warszawska podaje
wiadomość, że chłopcy polscy spalili synagogę i że za to ukarano
zarówno Polaków, jak i Żydów zakazem wychodzenia po godzinie 19
względnie 18 i zakazem sprzedaży wódki; jaki był istotny przebieg
zajść, trudno się z tego domyślić".
W czasie pierwszych dni inwazji niemieckiej na ZSRR doszło do przeszło
50 pogromów, w których padły ofiary śmiertelne. Pogromów głównie
dokonywali Ukraińcy, ale wiele zbrodni obciąża Polaków - fala pogromów
przeszła przez ziemie białostockie i łomżyńskie. Dane na temat ofiar
śmiertelnych mogą być zawyżone, profesjonalne badania nad tymi
wypadkami dopiero się rozpoczęły, niemniej wymienić należy pogromy w
Jedwabnem (ok. 1600 zabitych), w Jasionówce (74 zabitych), w
Szczuczynie (300 zabitych), w Wąsoszu Grajewskim (1000 zabitych), w
Radziłowie (1500 zabitych), w Rajgrodzie (100 zabitych), w Kolnie (30
zabitych), w Goniądzu (217 zabitych).
Pogromy, w których nie było śmiertelnych ofiar, a tylko ranni liczy
się na co najmniej 20, w Białymstoku, Stanisławowie i Stołopcach
dokonali ich Polacy i Białorusini, w Grodnie Polacy z Litwinami, w
Tykocinach sami Polacy.
Najtragiczniejszym z fali pogromów z 1941 r. był pogrom we Lwowie
dokonany w dniach między 30 VI a 3 VII 1941 r. zabito wtedy 4 tys.
Żydów; w pogromie obok Ukraińców i Niemców brali udział Polacy.
Ile było podobnych "zajść" w okupowanej Polsce można się tylko
domyślać, polscy historycy bowiem na "antygoizm" (takiego epitetu użył
znany historyk na określenie tekstu Michała Cichego o mordach, jakich
dokonywali powstańcy warszawscy na Żydach) nie cierpią. Nie ma
odważnych, którzy poważyliby się oświetlić strefę mroku. Kiedy
wreszcie nasi historycy łaskawie wyjaśnią udział polskiej ludności
przy akcji likwidowania gett przez Niemców?
Milczą wszyscy, prócz naszych wspaniałych moralistów -
intelektualistów. Mamy przecież wspaniały wierszyk Miłosza o karuzeli,
która kręciła się w dniach likwidacji getta warszawskiego. Ta sama
karuzela wywołała prawdziwy wstrząs moralny w duszy zawodowego
moralnego autorytetu - Andrzeja Szczypiorskiego...
Likwidacja getta zbiegła się z Wielkim Tygodniem, pogrom z 1940 r.
też. Ale karuzela jako symbol polskiej winy jest alegorią o wiele
strawniejszą, niż obraz tłumu mordującego wraz z niemieckimi
żołnierzami Żydów. O pogromie wielkanocnym nikt nie napisał wiersza, i
nie napisze nigdy.
* Landau L. "Kronika lat wojny i okupacji", 1962 PWN
* Dudek A. "Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej", 1990
Londyn
* Szarota T. "Zajścia antyżydowskie i pogromy w okupowanej Europie" w:
"Holocaust z perspektywy półwiecza" ŻIH 1993 Warszawa
* Ringelblum E. "Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 - styczeń
1943", 1983 Warszawa
* Gutman Y. "Żydzi warszawscy 1939-1943: getto - podziemie - walka",
1993 Warszawa
* Ringelblum E. "Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej wojny
światowej: uwagi i spostrzeżenia", Czytelnik 1988
* Madajczyk Cz. "Generalna Gubernia w planach hitlerowskich. Studia",
PWN 1961
się akty terroru niemieckiego przeciwko ludności żydowskiej. Niemcy
dokonywali bezprawnych konfiskat mienia, przypadki bicia Żydów
spotykały się z entuzjazmem motłochu. Po pewnym czasie akty agresji
niemieckiej i towarzyszącej jej agresji polskiej ludności cywilnej na
przełomie 1939/40 roku nabrały charakteru fali pogromowej, jak określa
Izrael Gutman w pracy "Żydzi warszawscy 1939 - 1943".
2 stycznia 1940 r. Ch. Kapłan pisał: "W ostatnich dniach nie ustają
napaści na Żydów, w dziennym świetle, w publicznych miejscach. Okupant
przymyka oczy".
E. Ringelblum w pracy "Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej
wojny światowej. Uwagi i spostrzeżenia" pisze wręcz o polsko-
niemieckiej współpracy. Niemiecki rabunek był zwykle dokonywany przy
entuzjazmie polskiego tłumu, zaś po kradzieży do sklepów wdzierali się
Polacy - "gawiedź uliczna, która sklep taki oczyszczała do cna".
W czasie zimy 1939/40 napady Polaków i Niemców na Żydów stały się
powszechne. Ringelblum, sam będąc świadkiem i ofiarą ataków tak
opisywał ulice warszawskie codziennie będące widownią aktów terroru:
"Dla Niemców Żydzi w kapotach, z brodami, byli niezwykłą atrakcją.
Byli specjaliści, którzy zatrzymywali ortodoksyjnych Żydów i obcinali
im brody nożyczkami, częściej obrzynali brody nożami wraz z kawałkami
mięsa. Za przykładem Niemców poszła miejscowa łobuzeria, która
śmiechem i wyciem dodawała ducha niemieckim pobratymcom po nożu do
"kulturalnego" dzieła cywilizowania Żydów. Role były czasem
podzielone. Polak wyszukiwał brodacza, Niemiec zatrzymywał go, Polak
go przytrzymywał, podczas gdy Niemiec mu obcinał lub obrzynał brodę.
Za przykładem Niemców antysemici polscy zatrzymywali przechodniów
żydowskich i bili ich niemiłosiernie. W obawie przed "porządnymi"
Niemcami, którzy stawali czasem w obronie Żydów, chuliganeria musiała
w dzień ograniczyć swoje wyczyny. Wieczór za to był ich niepodzielną
domeną. Wtedy hulali bezkarnie. Były ulice, na których nie wolno się
było Żydowi pokazać, o ile nie chciał powrócić do domu pobity do krwi,
obrabowany z pieniędzy, a nawet z odzieży".
Ringelblum datuje nasilenie się ataków już na luty, jednak prawdziwy,
wielodniowy pogrom wybuchł w marcu 1940 roku. Zgodnie z wielowiekową
tradycją chrześcijańską, w dniu obchodzonej w milczeniu i smutku
śmierci Chrystusa, w Wielki Piątek 22 marca. Tłum dokonywał napadów na
sklepy żydowskie w wielu dzielnicach warszawskich. Pogrom prowadzony
był pod kierunkiem Niemców; Ringelblum opisując pogrom na ulicy
Grzybowskiej wymienia wśród polskiego tłumu niemieckich żołnierzy,
lotników strzelających na wiwat przy wtórze polskich okrzyków: "Niech
żyje wolna Polska bez Żydów".
Pogrom przypominał "Kristallnacht" - tłum wybijał szyby w żydowskich
sklepach, oznaczonych wcześniej gwiazdami Dawida, sklepy rabowano,
spotkanych po drodze Żydów bito do nieprzytomności. Pogrom trwał kilka
dni, w czasie których Niemcy nie interweniowali. Dokonał się w
zupełnej ciszy, Polska Podziemna milczała.
W "Kronice getta warszawskiego" Ringelblum daje taki obraz pogromu:
"Począwszy od piątku (22) marca do dzisiaj, czwartku 28 marca, miały
miejsce ekscesy przeciwko Żydom na wszystkich prawie ulicach
żydowskich, w szczególności zaś na ulicach graniczących z żydowskim
gettem, na Lesznie, Rymarskiej, Żabiej, placu Bankowym, Granicznej,
placu Żelaznej Bramy (onegdaj odbył się tam wiec, na którym wznoszono
antyżydowskie okrzyki) Grzybowskiej, Rynkowej, Żelaznej, Chłodnej,
Mazowieckiej i innych. Wszędzie ograbiono żydowskie sklepy (mówią, że
na Niecałej także polskie, nie słyszałem o takich wypadkach w innych
stronach). Rabowano kramy, wyłamywano największe żelazne sztaby. W
pierwszych dniach zadowalali się tłuczeniem szyb, potem zaczęli
rabować. Dziś grabili na Karmelickiej, Franciszkańskiej. Doszło tam do
formalnej bitwy między Żydami i chuliganami. Podobno został tam zabity
chrześcijanin".
Ludwik Landau w "Kronice lat wojny i okupacji" będącej zapisem
codziennych wydarzeń w Generalnym Gubernatorstwie relacjonuje pogrom
marcowy szczegółowo.
"Dnia 24 marca 1940 r. - Święta zaznaczyły się zwiększoną liczbą
wypadków napadów wyrostków w dzielnicy żydowskiej - napadów
połączonych z biciem noszących opaski przechodniów, ale mających jako
cel istotny po prostu rabunek.
Dnia 27 marca 1940 r. - Zajścia antyżydowskie nie skończyły się,
wczoraj, dziś znowu te same bandy w różnych okolicach miasta grabiły
sklepy. Bandzie zupełnie małych chłopców przewodził podobno jakiś
starszy młodzieniec, student czy coś w tym rodzaju. Niektórzy z
obserwatorów tych wypadków twierdzą, że widzieli w pobliżu auto
niemieckie, obserwujące przebieg awantur. Podobno organizatorem tych
band jest jakieś wyspecjalizowane w akcji antysemickiej stowarzyszenie
"Atak", zupełnie wyraźnie zresztą faworyzowane przez Niemców, jak
świadczą napisy na kolportowanych przez nie tabliczkach dla sklepów,
wzywających do bojkotowania Żydów.
Dnia 28 marca 1940 r. - Sprawa, która wysunęła się teraz w Warszawie
na plan pierwszy, to sprawa zajść antyżydowskich. Rozwinęły się one w
wielkich rozmiarach, tak że ludność żydowska żyje znów w strachu i w
głównych dzielnicach żydowskich boi się pokazywać na ulicy. Rabowane
są zwłaszcza sklepy - wybijane szyby, niszczone urządzenia, a przede
wszystkim grabione towary; ale obok nich ofiarą napadów padają i
mieszkania, tym częściej zaś przechodnie, którzy, rozpoznawani po
opaskach, są bici i obrabowywani. Wszystkiego tego dokonywają bandy
włóczące się po całym mieście, zarówno w dzielnicach żydowskich, jak i
w śródmieściu: na Franciszkańskiej, na Lesznie, na Marszałkowskiej, na
Powiślu, na Pradze. Bandy dochodzą do siły 500 ludzi, przeważnie
młodych wyrostków i różnych szumowin. Inscenizowanie tych zajść przez
Niemców staje się coraz wyraźniejsze. Powszechnie obserwowane jest
robienie przez Niemców, wcale się z tym nie kryjących, zdjęć
fotograficznych i filmowych; zdarza się, że z początku przyjeżdża auto
niemieckie, wychodzą z niego operatorzy filmowi i potem dopiero zjawia
się tłum rabusiów. Do udziału w akcji wzięto też polskich policjantów:
podobno w jakimś punkcie policjant kazał otworzyć zamknięty sklep, po
czym zwrócił się do czekającego tłumu, aby brać co się chce; w każdym
razie nie zdarzyło się, aby gdziekolwiek policja interweniowała. Tak
samo zresztą policja niemiecka przygląda się spokojnie akcji: tłum z
jakichś 500 osób, kierując się na Pragę, przeszedł spokojnie koło
pałacu Blanka, siedziby niemieckiego prezydenta Warszawy [...].
Wypadki te zresztą odbywają się nie tylko w Warszawie, ale i różnych
miastach prowincjonalnych.
Dnia 29 marca 1940 r. - Jeden ciąg wypadków - to zajścia
antyżydowskie. Trwają one dalej i przybierają coraz groźniejsze
rozmiary. Sklepy w dzielnicach żydowskich są porozbijane na miazgę -
tak że trudno się zorientować, że w ogóle w tym miejscu był sklep.
Jest wielu poranionych, są podobno i zabici - w każdym razie jest
zabity jakiś chłopiec-chrześcijanin z grupy napastników, ugodzony
kamieniem gdzieś na Franciszkańskiej czy Bonifraterskiej. Gmina
Żydowska była przez kilka godzin oblegana przez ogromny tłum, tak że
pracownicy gminy mogli wyjść z jej biur dopiero pod opieką żandarmów
niemieckich. Tak więc działanie Niemców jako obrońców Żydów przed
polską ludnością chrześcijańską już się zaczęło. Także w innych
miejscach były podobno wypadki wystąpień niemieckich przeciw bandom
przez nich samych zorganizowanym - wystąpień połączonych z
niemiłosiernym biciem. I te wystąpienia były fotografowane - jako
akcja Niemców w obronie ładu (policjanci polscy w paru, rzadkich
zresztą wypadkach, gdy chcieli interweniować, byli pobici przez
niemieckich policjantów, przeważnie co prawda policja okazywała dla
"pogromców Żydów" całą swą sympatię )".
Naoczny świadek pogromu wielkanocnego złożył po latach w Palestynie
zeznanie: "Pogrom dokonany na Żydach w Warszawie w dniach świąt
Pesach, trwał około 8 dni. Pogromu dokonał tłum chuliganów, którego
liczebność dochodziła do tysiąca. Na ulicach pojawili się nagle. Nikt
ich razem nie widział ani przedtem, ani potem. Byli to prawdopodobnie
lekkomyślni i nieodpowiedzialni młodzi ludzie, którzy zeszli się
specjalnie w tym celu ze wszystkich ulic miasta... W większości
wypadków działali sami, ale zdarzało się również, że niemieccy
żołnierze przyłączali się do tych ekscesów".
Pod datą 27 marca 1940 r. Ringelblum notuje: "Mówią, że wystąpiono
przeciwko smutnym wydarzeniom. W Krakowie wypadki te trwały cały
dzień. Interweniowano u dowódcy SS Krugera, i dzięki temu ukrócono
ekscesy. Aresztowano niejakiego Puławskiego, który miał pono coś
wspólnego z tymi zajściami".
W listopadzie 1940 roku Niemcy na trwałe powstrzymali możliwość
ponawiania się awantur ulicznych, warszawskie getto zostało zamknięte.
Kilka słów wyjaśnienia co politycznego kontekstu pogromu
wielkanocnego, bo istniał taki. Na przełomie września i października
sam Hitler wspominał o możliwości stworzenia niewielkiego, 8-10
milionowego państewka polskiego, tworu podobnego do czeskiego
protektoratu.
Niemieckie koła wojskowe w 1939 r. rozpoczęły rozmowy sondażowe w
sprawie utworzenia rządu. Rozmowy powyższe przeciągnęły się do
początku 1940 r. Sondaże przeprowadzono wśród znanych polityków
ludowych - Witosa, Rataja i konserwatystów - prof. Estreichera.
Rozmowy nic nie dały.
Na początku listopada 1939 r. Hitler zdecydował, że Rzesza zatrzyma
utworzoną 26 X 1939 r. Generalną Gubernię, a nie jak poprzednio
planowano tylko pozostawi GG w strefie wpływów niemieckich. Polskie
warstwy kierownicze miały być likwidowane.
Mimo tego jeszcze na początku 1940 r. niektóre koła polskie żywiły
złudzenia co możliwości porozumienia z Niemcami. O najpoważniejszej
próbie oferty kolaboracji pisze Antoni Dudek w biografii Bolesława
Piaseckiego.
W październiku 1939 r. w Warszawie powstała organizacja NOR - Narodowa
Organizacja Radykalna. Organizację tworzyły różne środowiska.
Przywódca NOR Andrzej Świetlicki i wielu innych jej członków
związanych było przed wojną z ONR-Falangą. Udział przywódcy ONR
Bolesława Piaseckiego w NOR jest prawdopodobny, choć nie został
całkowicie potwierdzony.
W NOR znaleźli się także przedwojenni sympatycy narodowego socjalizmu,
członkowie Polskiego Towarzystwa Kultury i Oświaty Robotniczej
"Pochodnia" - Erazm Samborski i Podgórski oraz germanofile - Władysław
Studnicki, Pułaski, Zygmunt Cybichowski i ksiądz Stanisław Trzeciak.
Program NOR znany jest w niewielkim stopniu - NOR uznawał straty ziem
zajętych przez Niemców (Pomorze, Poznańskie i Śląsk) za możliwe do
zaakceptowania, pod warunkiem uzyskania rekompensat na Wschodzie.
Polska miała utworzyć armię, która u boku Niemiec walczyć miała z
ZSRR. Funduszy potrzebnych na wystawienie armii i odbudowę przyszłego
państwa polskiego dostarczyć miała konfiskata mienia żydowskiego.
NOR korzystał z opieki niemieckich kół wojskowych, ale po likwidacji
wojskowej administracji na terenach okupowanych i przejęciu kontroli
przez Gestapo NOR musiał się czuć mniej pewnie.
Być może pogrom wielkanocny miał być próbą zdobycia wiarygodności u
Niemców. Próba ta całkowicie zawiodła, w kwietniu 1940 r. Hitler
zabronił niemieckiemu dowództwu mieszania się w problemy polityczne na
zajętych terenach. W marcu 1940 r, Hitler zalecał gubernatorowi
Frankowi poddanie Wschodu kontroli i utrzymania całkowitego spokoju, w
związku z sytuacją na Zachodzie. Te i wcześniejsze decyzje fuhrera co
do przyszłości GG całkowicie uniemożliwiały dalsze istnienie NOR.
Zajścia oczywiście musiały być uzgadniane z władzami niemieckimi, ale
byli to najwyraźniej niscy rangą funkcjonariusze. O tym, że wyższe
władze niemieckie zostały zaskoczone pogromem dowodzi sposób jego
zakończenia. W ostatnim dniu pogromu 29 marca 1940 r. Niemcy
rozpoczęli akcję AB, likwidacji polskiej elity. Przy tej okazji
dokonali aresztowań wśród przywódców NOR, Andrzej Świetlicki, Tadeusz
Lipkowski i Wojciech Kwasieborski zostali zamordowani w czerwcu 1940
r.
Najbardziej może absurdalnym epizodem związanym z historią NOR
była...próba wywołania kolejnego pogromu w Warszawie 5 lipca 1940 r.
NOR-owcy przeszli wtedy przez stolicę w pochodzie, wznosząc okrzyki:
"Precz z żydokomuną i Stalinem", "Niech żyje Hitler". Żydów bito i
rabowano sklepy.
Mord na przywódcach, masowe zbrodnie w Palmirach - nawet to nie
powstrzymało NOR przed kolejnymi ekscesami.
Cóż jednak stałoby się, gdyby Niemcy przyjęli ofertę NOR? Czy udałoby
się uaktywnić "oficjalnie", we współpracy z Niemcami zasobów polskiego
antysemityzmu? Na szczęście Adolf Hitler zwolnił nas z konieczności
zadawania sobie takich pytań.
Całą sprawę podsumował 21 czerwca 1940 r. "Biuletyn Informacyjny":
"Już w parę miesięcy po okupacji przez Niemców Warszawy pojawiły się
za strony niepoczytalnych jednostek społeczeństwa polskiego próby
nawiązania kontaktu z okupantem (akcja samodzielna Studnickiego,
tworzenie organizacji Radykalno - Narodowej - z Cybichowskim, ks.
Trzeciakiem, Podgórskim, mjr. Pułaskim, Świetlickim etc., tym ostatnim
poczynaniom patronowało jak wiadomo Gestapo). Byliśmy świadkami
wystąpień pogromowych antyżydowskich, wydawania ulotek etc. Od prawie
dwóch miesięcy - wszystko to ucichło i zamarło. Były jakieś
aresztowania wśród kierowników partii Radykalno - Narodowej. Jak się
zdaje - obie strony rozczarowały się do siebie".
Pewną wskazówką dla zrozumienia nastrojów okupacyjnej Polski są fakty
podane przez Jana Tomasza Grossa w artykule "Ten jest z Ojczyzny
mojej..". w "Aneksie" nr. 41/42 z roku 1986. Jan Karski wiosną 1940 r.
przebywał we Francji i złożył tam generałowi Sikorskiemu raport o
losie Żydów w kraju. Raport ten zawierał opinię, iż Niemcom udało się
znaleźć wąską platformę porozumienia "z dużą częścią polskiego
społeczeństwa" w kwestii postępowania wobec Żydów. Konkluzja ta była
tak szokująca, że sporządzając raport oficjalny dla aliantów rząd
sfałszował raport Karskiego. Uznano, że informacje o antysemickich
nastrojach w Polsce zaszkodzą polskim interesom.
25 września 1941 r. dowódca Armii Krajowej, generał Stefan Rowecki -
Grot meldował Londynowi: "Melduję, że wszystkie oświadczenia i
posunięcia Rządu i członków Rady Narodowej dotyczące Żydów w Polsce,
wywołują w Kraju jak najgorsze wrażenie i znakomicie ułatwiają
propagandę Rządowi nieprzychylną lub wrogą. Tak było z "Dniem
Żydowstwa" i przemówieniem Szwarcenberga, nominacją Liebermana i
życzeniami na żydowski nowy rok. Proszę przyjąć jako fakt zupełnie
realny, że przygniatająca większość kraju jest nastrojona antysemicko.
Nawet socjaliści nie są tu wyjątkiem. Różnice dotyczą tylko taktyki
postępowania. Zalecających naśladowanie metod niemieckich prawie nie
ma. Nawet tajne organizacje pozostające pod wpływem przedwojennych
aktywistów Klubów Demokratycznych lub Polskiej Partii Socjalistycznej,
akceptują postulat emigracji jako rozwiązanie problemu żydowskiego.
Jest to dla wszystkich równie oczywiste, jak, na przykład, konieczność
usunięcia z kraju Niemców... Antysemityzm jest obecnie postawą szeroko
rozpowszechnioną ".
Dnia 28 grudnia 1939 r. Ludwik Landau zapisał w swej "Kronice..." :
"Zajścia jakieś były w Częstochowie: gazeta warszawska podaje
wiadomość, że chłopcy polscy spalili synagogę i że za to ukarano
zarówno Polaków, jak i Żydów zakazem wychodzenia po godzinie 19
względnie 18 i zakazem sprzedaży wódki; jaki był istotny przebieg
zajść, trudno się z tego domyślić".
W czasie pierwszych dni inwazji niemieckiej na ZSRR doszło do przeszło
50 pogromów, w których padły ofiary śmiertelne. Pogromów głównie
dokonywali Ukraińcy, ale wiele zbrodni obciąża Polaków - fala pogromów
przeszła przez ziemie białostockie i łomżyńskie. Dane na temat ofiar
śmiertelnych mogą być zawyżone, profesjonalne badania nad tymi
wypadkami dopiero się rozpoczęły, niemniej wymienić należy pogromy w
Jedwabnem (ok. 1600 zabitych), w Jasionówce (74 zabitych), w
Szczuczynie (300 zabitych), w Wąsoszu Grajewskim (1000 zabitych), w
Radziłowie (1500 zabitych), w Rajgrodzie (100 zabitych), w Kolnie (30
zabitych), w Goniądzu (217 zabitych).
Pogromy, w których nie było śmiertelnych ofiar, a tylko ranni liczy
się na co najmniej 20, w Białymstoku, Stanisławowie i Stołopcach
dokonali ich Polacy i Białorusini, w Grodnie Polacy z Litwinami, w
Tykocinach sami Polacy.
Najtragiczniejszym z fali pogromów z 1941 r. był pogrom we Lwowie
dokonany w dniach między 30 VI a 3 VII 1941 r. zabito wtedy 4 tys.
Żydów; w pogromie obok Ukraińców i Niemców brali udział Polacy.
Ile było podobnych "zajść" w okupowanej Polsce można się tylko
domyślać, polscy historycy bowiem na "antygoizm" (takiego epitetu użył
znany historyk na określenie tekstu Michała Cichego o mordach, jakich
dokonywali powstańcy warszawscy na Żydach) nie cierpią. Nie ma
odważnych, którzy poważyliby się oświetlić strefę mroku. Kiedy
wreszcie nasi historycy łaskawie wyjaśnią udział polskiej ludności
przy akcji likwidowania gett przez Niemców?
Milczą wszyscy, prócz naszych wspaniałych moralistów -
intelektualistów. Mamy przecież wspaniały wierszyk Miłosza o karuzeli,
która kręciła się w dniach likwidacji getta warszawskiego. Ta sama
karuzela wywołała prawdziwy wstrząs moralny w duszy zawodowego
moralnego autorytetu - Andrzeja Szczypiorskiego...
Likwidacja getta zbiegła się z Wielkim Tygodniem, pogrom z 1940 r.
też. Ale karuzela jako symbol polskiej winy jest alegorią o wiele
strawniejszą, niż obraz tłumu mordującego wraz z niemieckimi
żołnierzami Żydów. O pogromie wielkanocnym nikt nie napisał wiersza, i
nie napisze nigdy.
* Landau L. "Kronika lat wojny i okupacji", 1962 PWN
* Dudek A. "Bolesław Piasecki. Próba biografii politycznej", 1990
Londyn
* Szarota T. "Zajścia antyżydowskie i pogromy w okupowanej Europie" w:
"Holocaust z perspektywy półwiecza" ŻIH 1993 Warszawa
* Ringelblum E. "Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 - styczeń
1943", 1983 Warszawa
* Gutman Y. "Żydzi warszawscy 1939-1943: getto - podziemie - walka",
1993 Warszawa
* Ringelblum E. "Stosunki polsko-żydowskie w czasie drugiej wojny
światowej: uwagi i spostrzeżenia", Czytelnik 1988
* Madajczyk Cz. "Generalna Gubernia w planach hitlerowskich. Studia",
PWN 1961